aaa4 |
Wysłany: Czw 11:10, 16 Sie 2018 Temat postu: zxcz |
|
Marjan Muhammadi doskonale zgrala sie z imperialnymi komandosami. Moze dlatego, ze ci w swojej pracy przyzwyczaili sie polegac na polrozumnych mechanizmach, a wielu z nich moglo pochwalic sie czesciami ciala, jakich nie mieli od urodzenia.Izabela Kal patrzyla na to ze spokojem. Nie lubila mechanistow, a przepowiednie absolutnej cyborgizacji ludzkosci doprowadzaly ja do szalu. Ale teraz to bylo niewazne, poniewaz wszyscy uczestnicy wypadu, procz niej i Louisa, byli skazancami. Komandosi mogli wierzyc w oplacony aTan i cieszyc sie na ostra przygode, ale Kal juz przesadzila o ich losie. Artur Curtis i sekrety niesmiertelnosci stana sie jej karta przetargowa na drodze w gore i nie bedzie sie z nikim dzielic nawet czastka tajemnicy.
Najwazniejsze - to zdazyc. Darlok, w swojej wiecznej pogoni za nowymi agentami, mogl zniszczyc rozum Artura, wykorzystac drogocenny kamien do brukowania ulicy. Kal jeszcze nigdy nie czula takiej nienawisci do obcych. Zetrze ich w pyl, wyrzuci z galaktyki, jesli Artur van Curtis da jej mozliwosc wspiecia sie po piramidzie wladzy.
Imperium od dawna potrzebowalo porzadnego wstrzasu.
Najpierw przyszli po Wiaczeslawa. Usmiechnal sie krzywo do Keya i znikl wraz z konwojentem. Potem, niemal jednoczesnie, Darloksanie zjawili sie w celach Keya i Artura.
Termin "wspolny los" Darlok traktowal bardzo powaznie.
Hiperprzejscie dostarczylo ich do przestronnej sali. Biale plastikowe sciany wygladaly na swiezo umyte, powietrze przepojone bylo zapachami chemikaliow i swiezej krwi. Cztery metalowe stoly posrodku sali wydawaly sie wypozyczone z sali operacyjnej.
Keyowi to miejsce bardziej kojarzylo sie z kostnica.
Jeden Darloksanin z bronia, ksztaltem przypominajaca s |
|